:::
:::
:::

                   


2024





Literacje "zdarzyło się":

Konkurs literacki „Dziennik pandemiczny”                 ŚWIAT W GRUPIE RYZYKA - WALERY BUTEWICZ,  JACEK ADAMCZYK, MIŁOSZ TOMKOWICZ


Druga nagroda za "Dziennik wiosny 2020"

Błyskotliwe, pełne czarnego humoru aforyzmy, erudycyjna, autoanalityczna proza, zaskakujący poemat covidowy – Świat w grupie ryzyka zawiera zwycięskie prace konkursu Dziennik pandemiczny autorstwa Walerego Butewicza (1983), Jacka Adamczyka (1958) i Miłosza Tomkowicza (2000). Ogłoszony wiosną 2020 r. konkurs miał na celu wyłonić najciekawsze artystyczne świadectwa czasu pierwszej fazy pandemii. Prace docenione przez jury eksploatują formę dziennika na odmienne sposoby, ale łączy je wartość artystyczna, żywiołowy język oraz intelektualna śmiałość reprezentujących trzy różne generacje pisarzy.

O mnie w tym świecie:
Oto najważniejsza cecha tej prozy – wodzenie czytelnika za nos po to, aby się nauczył niedawania się za nos wodzić. Mamy więc atrakcyjne przeglądy lektur, koncepcji, pomysłów i braków pomysłu, ale autor nam te atrakcje sprowadza do sygnałów, niczego nie rozwija dalej niż potrzebna aluzja. 
Proza to więc trudna, ale i wciągająca. Czujemy, że wchodzimy do Sezamu. Znakomity utwór, choć stawiający czytelnikowi solidne wymagania."

prof. dr hab. Piotr Müldner-Nieckowski


Poezja

 

Jest jak być powinno  (POBIERZ CAŁY TOMIK  .pdf)
Kraków czerwiec 2017 - wrzesień 2018

Tyle wystarczy
Za oknem popołudniowe napięcie zbyt ciepłego powietrza,
którego nieopisane aspekty zapewniają zatrutą oddychalność,
konieczną, aby jeszcze trochę maszerować, bo trudno
to nazwać spacerem, kiedy zjawiłem się powołując się
na ciekawość, pamięć, zazdrość albo brak alternatywy.

Potem usiadłem zdezorientowany, dawno tutaj nie byłem,
zadowolony, że raczej nie jest mi po drodze, nie jest na drodze,
nie muszę tamtędy chodzić, a już na pewno nie
podążać, nie obierać za cel, nie patrzeć na zegarek, o tej porze
nie mający żadnych istotnych spostrzeżeń i uwag.

Następnie zacząłem dostrzegać przechodniów,
odróżniać sposób poruszania od sposobu zamierania,
które jest naturalną konsekwencją bycia w tym miejscu,
dla kogoś, kto nie musi o tym myśleć, jak o
dokuczliwym wyrzuceniu poza z trudem znaleziony szlak.

 Już było późno, jak dla mnie, wtedy czuję się trochę
rozdrażniony stratą czasu na rzecz wydarzeń obcych,
chciałem tylko żeby jeszcze coś przykuło uwagę, nadało
choćby złudzenie sensu, ale oczy już się zamykały, 
a inne zmysły także stwierdziły, że już wystarczy.

 

Strumień  (POBIERZ CAŁY TOMIK  .pdf)
2019

Źródło

Kiedy byłem źródłem,
kiedy urodziłem siebie w ciszy,
kiedy powstawałem niechcący,
nie zwracałem uwagi.

Miałem tylko puls,
moją prostą tkankę,
mój bezbarwny głos,
nie znałem opowieści .

Pojawił się dotyk,
zgadywałem istnienie,
planet i muchomorów,
ważki, liścia i kamieni.

Dostałem kilka dźwięków,
już na zawsze ze mną,
echo podziemne,
nieustanne oddechy księżyca.

Kiedy już żyłem,
kiedy otwarłem oczy,
kiedy tak już zostało,
poznałem zjawisko cienia.

Przyjdzie kilku uzbrojonych w zaschnięte naczynia prostej bezmyślności,
wysłanych z dołu, gdzie ciągle trwa błotniste panowanie rozumu i maszyny,
porządek kieruje wschodami i zachodami kolejnych epok brązu i żelaza,
nikomu nie wolno czerpać wzruszeń z pejzażu ukrytego w lesie.

Staną zmęczeni wokół nienarodzonej rzeki, greckiej przepowiedni chaosu,
spadną pierwsze uderzenia żwiru, piasku, gliny, sprawnych rąk i przekleństw,
w samym sercu zatknięty sztandar na żelaznym drzewcu dokona całości,
nastanie cisza, gdy wrócą do swoich bliskich opowiedzieć o udanym dniu.

Kiedy nie byłem źródłem,
kiedy straciłem głos,
kiedy niepotrzebny odszedł,
mogłem powtarzać.

Wymieszałem krew,
z napojem roślin,
śmiercią pasikonika,
wygnaniem leśnej nimfy.

Zebrałem ślady,
pamiątki i fotografie,
dowody zdarzeń,
wracałem, wróciłem.

 

Geografia elementarna   (POBIERZ CAŁY TOMIK  .pdf)

Nie wracam

Myślałem, że można tego uniknąć;
zasłonić mgłą unoszącą wodę, ruchomym krzewem;
ominąć w zmęczeniu, w senności nawet,
i wypali się do iskry, która zostanie ze mną do jutra.

Powraca śpiewnym krokiem obcej kobiety,
odbiciem masztu i żagla na mokrej twarzy,
jak światło przesuwane od wyspy do wyspy,
jak dźwięk wydobyty z gardła ptaka.

Więc kulę się z przerażenia, że jeszcze nie wracam,
nie potrafię zrozumieć północy na południu,
i czuję się porzucony przez zdrajców z moich stron,
kwiaty wyszyte na sukience, gest białej dłoni.


OPOWIADANIA

Pociągiem podróżowała zdegenerowana kobiecość.   (POBIERZ CAŁE OPOWIADANIE  .pdf)
Ze zbioru „Dla Was”, Kraków, 2003, Wydawnictwo „Officyna”
Były to dziewczyny, kobiety, baby i panie. Dostosowały się do warunków podróży. Rozmieściły się w przedziałach i na korytarzach. Zajęły miejsca przy oknach, przy drzwiach, w przejściach i przed toaletami. Mężczyzna ubrany w czarne spodnie, białą koszulę i ciemną kamizelkę przepychał wózek z towarami opłaconymi w cenie biletu. W nieszczęsnym zestawie znajdowała się także chusteczka odświeżająca o zapachu cytrynowym. Jak na tę porę roku było duszno i nieświeżo. Kobiety otworzyły wilgotne szmatki i z determinacją wytarły twarze, karki i dekolty.

DUŻE, RÓŻOWE NIC   (POBIERZ CAŁE OPOWIADANIE  .pdf)
Duże Różowe Nic stało w kąciku i czekało aż ktoś je wymyśli. Mogło jeszcze stać tak bardzo długo – no bo kto myśli o Niczym? Tylko czasami bardzo starzy profesorowie z bardzo długimi brodami siadają wieczorem przy zapalonej lampce
i zastanawiają się czy Nic istnieje. Tymczasem Duże Różowe Nic stoi i czeka.

GROTESQUE   
„GROTESQUE” to zbiór pięciu opowiadań, nawiązujących do najlepszych tradycji tego gatunku: nurtu łotrzykowskiego, fantasy, realizmu i satyry. GROTESQUE to pochwała indywidualizmu i odnajdywania nadziei w zmieniającym się gwałtownie świecie przeciętności, zmyślenia i wrogości”.
Na zbiór składają się opowiadania:

  • Pani Burz
  • Borówki
  • Audiencja
  • Dymisja
  • Kot w butach ciąg dalszy

SCENARIUSZE

KIEDYŚ TRZEBA ZNOWU ODEJŚĆ   (POBIERZ CAŁY SCENARIUSZ  .pdf)
Romana Brandstaettera powroty
Dramat

Cześć I
POCZEKALNIA

Starszy - człowiek w wełnianej marynarce, w szaliku, stoi przy oknie. Patrzy. Obok siedzi mężczyzna w średnim wieku – Przeciętny

Przeciętny
(podchodzi do Starszego)

Widzi pan tam coś, na co warto patrzeć?

Starszy
(odwraca głowę i patrzy ze zdziwieniem na Przeciętnego)

Zawsze jest coś interesującego dookoła nas. Nie wydaje się panu?

Przeciętny
(ironicznie)

Nie wydaje mi się, zwłaszcza tutaj, przecież tutaj nic się nie dzieje. Zgonili nas tutaj, niby to dla sprawdzenia czy weryfikacji dokumentów, a tak naprawdę to pewnie bałagan mają i samym nie chce im się zrobić porządku. Wszyscy musimy zgłaszać się i podpisywać jakieś idiotyczne papiery. Pewnie i tak nic z tego nie wyjdzie, jak zawsze. Co Pan widzi, na przykład?

Starszy

Właśnie widzę, że przed przejściem dla pieszych po jednej stronie stoi mała dziewczynka, a po drugiej stara kobieta; światło już dwa razy zmieniło się na zielone, a one obie nadal nie przechodzą.

Przeciętny

No i co z tego? Co w tym interesującego?

Dlaczego stoją? Zgaduje pan?

 

KORZENIE TRAWY 
Dramat
Tekst napisany dla „Teatru Polskiego” w Bielsku – Białej, nie został przyjęty ponieważ w tym samym czasie ogłoszono konkurs na nowego dyrektora Teatru , JA

 

Najlepsze lata, najlepsze zimy.   (POBIERZ CAŁY SCENARIUSZ  .pdf)

Bohater: Piotr Stadnicki, plastyk, filolog. lat 45-50, mieszka w Krakowie w pracowni malarskiej, od kilku lat mieszka sam, rozstał się z żoną, ma dwóch synów, starszy – Janusz (25) mieszka i pracuje za granicą, młodszy Marek (20) mieszka z matką Marzeną Stadnicką.

Scena 1.

Światło powoli rośnie. Wpada przez duże mansardowe okna. Oświetla długi stół oparty na koziołkach. Na stole pędzle, farby, rysunki, długopisy itp. Szklanki z zaschniętymi resztkami herbaty, kawy, puszki po napojach. Obraz przesuwa się po ścianach obwieszonych rysunkami, reprodukcjami, fotografiami. Półki z książkami, odtwarzacz CD, płyty, w prześwicie drzwi widać wąską kuchnię, którą od pomieszczenia oddziela blat. Dużo szczegółów: taca z owocami, butelki, albumy, książki, pod ściana otwarty notebook. Obraz przesuwa się w kierunku łóżka. Pod kołdrą zarys postaci, obraz zatrzymuje się na wystających spod kołdry nogach. Stopy zaczynają się poruszać.

Zza okna dolatuje hejnał z wieży kościoła Mariackiego. Trudne przebudzenie. Obraz jest już ostry i zatrzymuje się na postaci pod kołdrą. Ręce gwałtownie zrywają kołdrę z twarzy. Widać Stadnickiego. Zarośnięty, włosy szpakowate z siwizną, broda, wąsy. Zmęczona twarz.

Stadnicki

No i cholera nowy dzień się zaczął…Tylko, po jaką nędzę to komuś potrzebne? Ale i tak – witaj poranku!

 

Wygrzebuje się z łóżka. Jest już całkiem jasno. Wędruje do łazienki, po drodze włączając odtwarzacz płyt. Radio.

 

Głos z radia:

„…dla wszystkich, którzy dopiero teraz włączyli radioodbiorniki przypominamy, ze mamy piękny czerwcowy dzień, właśnie minęła 11.00 i zapraszamy Państwa na nasz przedpołudniowy seans z muzyką pod nazwą „ Chwalmy dzień póki trwa”. Na początek krótki utwór z Wysp Zielonego Przylądka….”